poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 11





                      Odkąd pogodziłam się z Harry'e minęły już trzy dni. Od tego czasu również Zara leży w szpitalu. Chłopak cały czas chodził zmartwiony powodem czego był stały stan śpiączki u siostry. Codziennie starała się mu towarzyszyć podczas wizyt w szpitalu. Jedyne co poprawiało mi humor to świadomość, że odzyskałam swojego Harry'ego jak również to, że przez ostatnie dni udało mi się unikać tematu walk. Odwlekałam to, co i tak musiało nastąpić. 

                      Ostatnio zauważyłam coś co mnie dość zaniepokoiło. Mianowicie od jakiegoś czasu zaczęłam zwracać uwagę na zmianę zachowania Zayna. Cały czas chodził zamyślony i podłamany. Raz mojej uwadze nie uszły jego podpuchnięte oczy. Była pewna, że nie były one spowodowane tylko brakiem snu. Chciałam mu pomóc jednak nie sądziłam byśmy  byli na tyle blisko by mi powiedział. Jednak nie zaszkodzi spróbować. 
W końcu gdy w domu zostałam tylko ja, Zayn i Niall postanowiłam skorzystać z okazji i porozmawiać z Mulatem. Dwójka cały czas siedziała u siebie w pokojach, więc nadal niepewna swojej decyzji skierowałam się na górę. Przed drzwiami zatrzymałam się z podniesioną ręką jeszcze raz rozważając wszystkie opcje potoczenia się tej rozmowy. W końcu delikatnie zapukałam. Teraz nie było odwrotu. Gdy usłyszałam głos chłopaka powoli weszłam do środka.

-Zayn?
-Czego chcesz?- wzdrygnęłam się na jego ton
-Ch.. chciałam porozmawiać- nadal stałam w miejscu bojąc się wejść dalej

                      Gdy zauważył moje zdenerwowanie rysy jego twarzy nieco złagodniały. Przesunął się i wskazał bym usiadła koło niego. Gdy wykonałam tę prośbę spojrzał na mnie wyczekująco. Wzięłam głęboki wdech.

-Chciałam spytać.. może jest..- nie potrafiłam ubrać tego w słowa
-Chcesz wiedzieć dlaczego ostatnio się tak zachowuję.- bardziej stwierdził niż spytał
-Tak- spojrzałam na niego zdziwiona
-Nie chcę o tym mówić.
-Zayn martwię się. Chcę ci pomóc.
-Dzięki ale z tym muszę poradzić sobie sam
-Ale z czym?
-Zrobiłem coś czego żałuję i nie wiem czy uda mi się to naprawić.

                      Mój zrezygnowany wzrok spotkał jego. Starał się nie pokazywać słabości gdy jego oczy się zaszkliły. Wtedy po prostu go przytuliłam. Wtulił głowę w zagłębienie mojej szyi, a zaraz poczułam ta coś mokrego. Odsunęłam go od siebie i spojrzałam w załzawione oczy.

-To przeze mnie Zara jest w szpitalu...

***Zayn's POV***

-C.. co? Jak?- odsunęła się kawałek
-To był przypadek nigdy nie chciałem by coś się jej stało.
-Przecież to był wypadek samochodowy.
-Wracała wtedy ode mnie. Rozmawialiśmy i ona...


-Możemy pogadać?- spojrzałem z uśmiechem na brunetkę
-Jasne, wejdź.- przepuściłem ją

Przeszliśmy do salonu. W całym domu nikogo nie było.

-Coś się stało?
-Tak.. tak jakby. Nic złego. przynajmniej tak myślę- plątała się w słowach
-Zara?- zaniepokoiłem się
-Chciałam ci coś powiedzieć ale... Zayn kim dla ciebie jestem?- spojrzałem na nią zdezorientowany- Odpowiedz
-Jesteśmy przyjaciółmi Zara. Bardzo cię lubię i lubię spędzać z tobą czas.
-Ja też ale... jesteś jedną z najważniejszych osób..
-Cieszę się ale do czego zmierzasz.
-To dla mnie za wiele- czułem jak wzbiera we mnie złość
-Co takiego?
-Ja cię... jesteś dla mnie kimś więcej niż przyjacielem- spojrzałem na nią rozbawiony

Zaśmiałem się głośno i ironicznie na co w oczach dziewczyny pojawiły się łzy.

-I może spodziewasz się, że teraz wyznam ci to samo. Na co liczyłaś?
-Na nic.. może tylko na inną reakcję.
-Ja cię nie kocham..!- krzyknąłem choć w gardle poczułem dziwne pieczenie gdy wypowiadałem te słowa
-Przecież tego nie oczekuję. Chciałam tylko byś wiedział jednak to chyba był błąd- mówiła a słowa leciały w przestrzeń jak jej słone łzy
-Wielki..

Wtedy spojrzała na mnie zdezorientowana i zawiedziona. W jej oczach mogłem teraz zobaczyć ogarniający ją smutek i żal. Zanim się zorientowałem opuściła dom trzaskając drzwiami.

-Boże jaki ze mnie idiota- powiedziałem a echo słów rozbrzmiało w mojej głowie jak odbijane przez cztery ściany


                      Agnes dalej siedziała koło mnie uważnie analizując moje słowa. Nie zdziwiłbym się gdyby zaczęła na mnie krzyczeć ale ona cały czas milczała. Po chwili mnie przytuliła.

-Dlaczego tak zareagowałeś?
-Nie wiem. Chyba się bałem. Bardzo mi na niej zależy ale ona jest taka spokojna i delikatna. Jest moim całkowitym przeciwieństwem.
-Przeciwieństwa się przyciągają. Zayn chroniąc ją przed zranieniem ugodziłeś w samo serce raniąc podwójnie.
-Tak chciałbym ją przeprosić. Ale ona...
-Obudzi się. 
-Jeśli nie będzie chciała mnie słuchać?
-Pomogę ci obiecuję.

                      Teraz to ja owinąłem ramiona wokół jej drobnego ciała. Niestety gdy jej usta musnęły mój policzek do pokoju wszedł Harry. Było widać, że jest wściekły. Szarpną zdziwioną dziewczynę i wyprowadził z pokoju. Ma przechlapane.

***Agnes' POV***

                      Poczułam tylko mocny uścisk na ramieniu i ostre szarpnięcie, które oderwało mnie od Mulata. Widok wściekłego spojrzenia przesłoniła mi wszystko inne. Jego intensywność zmusiła mnie do odwrócenia wzroku. Niespodziewany ból w nadgarstku i na biodrze spowodował u mnie cichy jęk. Palce chłopaka nieświadomie zaciskały się na mojej skórze. Moje prośby i błagania jakby nie docierały do trzymającego mnie Harry'ego.

-Co to kurwa miało być!?- odezwał się

                      Jego tęczówki były prawie czarne od nasilającego się gniewu. Dopiero co pogodziłam się z jego wybuchową naturą, a teraz znów wzbiera we mnie strach. Nie wiedziałam co powiedzieć by go nie rozzłościć bardziej. Prawdę. Moja podświadomość cicho mi podpowiadała. Ale nie całą.

-Harry... boli- łkałam

                      Jego uścisk lekko zelżał ale zaraz ciało przyparło mnie do ściany.

-Dlaczego to zawsze jest Zayn!?
-Między nami nic nie zaszło..
-Widziałem co innego.
-Więc źle widziałeś- powoli zbliżałam się do granicy
-Uważaj co mówisz.- syknął tuż przy mojej twarzy
-Bo co? Uderzysz mnie?

                      Jego oczy gwałtownie się otworzyły gdy lustrował moją twarz. Kawałek się odsunął spuszczając głowę.

-Wiesz, że tego bym nie zrobił- wydawało mi się czy przez czerń jego oczu błysnęła dawna zieleń- Nie skrzywdzę cię chyba, że nie dasz mi wyboru
-Mnie i Zayna nic nie łączy i nie łączyło- mówiłam już spokojniej
-Całowałaś go.
-Tylko w policzek. Pocieszałam go bo z was tacy przyjaciele, że nie zauważyliście jak się ostatnio zmienił. On ma problem i chciałam go wesprzeć.
-Jaki problem?
-Możesz go spytać ale nie wiem czy ci powie. 
-Powiedz mi jak ty to robisz.
-Co takiego?
-Sprawiasz, że potrafię czuć zazdrość nawet o przyjaciół. Każdego dnia budzę się z niepokojem, że możliwe iż to właśnie dziś zrobię coś co przekroczy granicę i mnie zostawisz. Że w końcu zrobię coś co cię przerośnie i stracę ciebie na zawsze.
-Harry.. nie zostawię cię..
-Teraz tak mówisz.
-Obiecuję ci to- skierowałam jego wzrok na siebie i opuszkami palców przejechałam po jego policzku
-Kocham cię- jego palce splotły się z moimi
-Ja ciebie też.
-Ale jeśli jeszcze raz zobaczę cię  w jakikolwiek sposób całującą Zayna zleję cię jak małe dziecko...



Merry Christmas





poniedziałek, 1 grudnia 2014

Rozdział 10




                Dlaczego? Dlaczego to musiało się tak potoczyć? Przez ostatnie wydarzenia oddaliłam się od kogoś, kogo jednocześnie tak bardzo w tej chwili pragnęłam. Dzielący nas mur już prawie przewyższał mnie samą, a jego budowa nie ustawała. Widoczny był już nie tylko dla mnie ale również dla przyjaciół. Wiecie co było w tym najgorsze? Choćbym nie wiem jak chciała nie potrafię go zburzyć. Jestem słaba na co wpływa również obojętność Harry'ego. Jednak choć ciało się poddało, serce dalej próbowało tego uniknąć. Walczy choć powoli to wszystko niszczy i je.

                 Powoli otworzyłam oczy gdy raziło je słońce wpadające przez szczeliny w zasłonach. Kolejna noc spędzona samotnie na wylewaniu łez. Mimo iż dalej mieszkałam z chłopakami nigdy jeszcze nie czułam tu takiej pustki. To co działo się między mną a Harry'm już dawno przekroczyło nasze granice wpływając bezpośrednio na resztę domowników. 
Niechętnie podniosłam się z łóżka. Wierzchem dłoni przetarłam zmęczone oczy po czym powolnym krokiem przeszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem. Kiedyś pewnie bym od niego odskoczyła jednak teraz nie robiło to na mnie większego wrażenia. Byłam świadoma swojego wyglądu. Włosy rozczochrane, każdy w inną stronę. Twarz prócz opuchniętych powiek nie wyróżniała się na całym ciele. Chorobliwie blada i wychudzona gdzieniegdzie obsypana małymi lub większym sino-fioletowymi plamkami. Mój stan zewnętrzny idealnie odzwierciedlał mój stan wewnętrzny. Na ciele siniaki, w środku ból. Na ciele łzy i zaczerwienienia, w środku rozpacz. Wszystko co działo się na ciele miało swojego odpowiednika w środku. Wszystko niszczy i nie da się tego powstrzymać.

                Gorące strumienie paliły moją skórę. Nie przejmowałam się tym ponieważ ból i cierpienie były ostatnio jak drugie imię. Jak byś nie chciał zawsze będzie z tobą. Dopiero po paru minutach zorientowałam się, że stojąc w brodziku tępo wpatruję się w ścianę. Wyszłam spod prysznica a na rękach od razu pojawiła się gęsia skórka spowodowana chłodnym podmuchem. Jak na złość z  samego rana dostałam okres co również nie poprawiło mi samopoczucia. Wykonałam następne wszystkie czynności po czym w bieliźnie przeszłam do pokoju. Z szafy wyciągnęłam zwykłe ubrania po czym niechętnie zeszłam na dół. Przy wejściu do kuchni towarzyszył mi wzrok wszystkich tam zgromadzonych. W śród nich nie dostrzegłam jednak tych które tak kochałam. Zielonych tęczówek, które ostatnio była na mnie aż nazbyt obojętne. 
Siedzący najbliżej Niall uśmiechnął się delikatnie co jednak nie zostało przeze mnie odwzajemnione. Zajęłam miejsce koło niego.

-Zjedz coś..- usłyszałam nad lewym uchem
-Nie jestem głodna.- spojrzałam w niebieskie tęczówki
-Od kilku to słyszę. Proszę cię.- nie mogłam wytrzymać jego smutnego wzroku więc wzięłam od niego jedną kanapkę

                W moich ustach jednak wszystko smakowało nijako. Nie czułam smaku tylko jakbym żuła gumę. Próbowałam jednak sprawiać wrażenie, że mi smakuje. Nie chciałam sprawiać im więcej zmartwień. Ledwie przełknęłam drugi kęs a w kuchni pojawił się Harry. Przywitał się z wszystkimi oprócz.. no właśnie, oprócz mnie. Obserwowałam jego ruchy szklanym wzrokiem gdy zajmował miejsce naprzeciw mnie. Przez chwilę nie zwracał na mnie uwagi jednak zaraz jego wzrok skrzyżował się z moim. Przez pierwsze kilka sekund nie mogłam go poznać. Oszałamiająca zieleń dała miejsce szarości. Zniknęły iskierki, a miłość i szczęście zastąpiła pustka i zmęczenie. Zerwałam się z miejsca i nie zwracając uwagi na zaskoczone spojrzenia pobiegłam na górę. Schowałam głowę w podciągniętych kolanach, a w pokoju rozbrzmiał cichy szloch. 

-Wszystko w porządku?
-Kto inny zadałby tak oczywiste pytanie.- spojrzałam na blondyna
-Wiesz to standardowe pytanie ale jakby teraz pomyśleć to rzeczywiście nie na miejscu.- uśmiechnęłam się delikatnie przez łzy
-Czy dobrze widzę. W końcu się uśmiechnęłaś- objął mnie ramieniem- Więc jak?
-Wszystko jest okey.
-Może pytanie standardowe ale odpowiedź chcę szczerą.- spojrzał mi w oczy
-Szczera.. nic nie jest w porządku. Wszystko się wali i powoli mnie przytłacza, nie potrafię tak funkcjonować..- wyrzuciłam na jednym tchu- Myślisz, że to może być koniec?
-Co masz na myśli?
-Mnie i Harry'ego.. nasz związek. 
-Nie mów tak. Chyba tego nie chcesz?
-Nie ale..
-Chcesz go stracić?
-Nie Niall.. ja.. kocham go..
-A on ciebie. To jest przeszkoda którą musicie przejść. Każdy związek musi przejść taką próbę. Jeśli jesteście silni.. wasza miłość.. dacie sobie radę.- przytulił mnie- Na niektóre rzeczy trzeba tylko czasu...

*** 1 week later***

 -Lewo.. lewo.. prawo.. Agnes skup się!- głos choreografa dotarł do mnie dopiero po kilku sekundach.
-Przepraszam.
- Co się dzisiaj z tobą dzieje? Jesteś rozkojarzona i mylisz się w krokach.- pokiwałam głową- Jeżeli nie weźmiesz się w garść będziesz musiał opuścić zajęcia
-Dobrze..
-Więc lecimy dalej.. zaczynamy.- włączył muzykę a ja po kolei stawiałam kolejne kroki

                Tym razem starałam się nie myśleć o.. shh miałaś nie myśleć- skarciłam się w myślach. Tylko dlaczego on tak na mnie działa? Ta głupia niema kłótnia mnie wykańcza. Tak bym chciała...

-Agnes!- no nie znowu..
-Przepraszam.. jaa przepraszam.. ale.. -po policzkach popłynęły mi łzy- Ja nie mogę- powiedziałam szeptem i wybiegłam z sali

                Biegłam przez zatłoczone uliczki Londynu, a słona ciecz rozmazywała mi widok. Zaniepokojone spojrzenia co chwila kierowane były w moją stronę. Wywiercały we mnie dziurę. Nie wiem skąd w moim ciele taki zapas łez.
Usiadłam na ławce i schowałam głowę w dłonie. Ponownie myślałam o całej tej sytuacji. Musiałam to w końcu zakończyć. Dla mnie.. dla Harry'ego.. dla chłopaków.. Chciałam wstać jednak moje ciało napotkało opór, który zmusił mnie do ponownego zajęcia miejsca. Spojrzałam w górę i zobaczyłam niebieskie oczy idealnie pasujące do czarnych roztrzepanych włosów. 

-Um, cześć..- zaczęłam niepewnie ocierając resztkę łez
-Hej. Wybacz ale czy coś się stało?
-Nie, wszystko jest wspaniale..
-I dlatego płaczesz?- usiadł koło mnie
-Naprawdę.
-Więc skąd te krople- powiedział wycierając jedną z mojego policzka

                Speszyłam się pod jego dotykiem i odsunęłam kawałek.

-Przepraszam. Jestem Philip.
-Agnes..
-Powiesz o co chodzi?
-Problemy w związku.
-To coś poważnego?
-Sama nie wiem. 
-Przykro mi. Jestem pewien, że..- przerwał mu dźwięk mojego dzwonka
-Przepraszam cię na chwilę.- powiedziałam i przejechałam palcem po zielonej słuchawce

-Hej Liam co się dzieje?
-Musisz szybko przyjechać do szpitala.
-C..co!? Co się stało!?
-Harry..
-Co z nim!?
-Nie przerywaj. Harry jest tutaj bo Zara miała wypadek.
-Już jadę. Wyślij mi adres.
-Okey.

                Trochę mi ulżyło gdy okazało się, że to nie Harry'emu coś się stało. Nie mniej jednak Zara leży tam i nie wiadomo jaki jest jej stan.

-Co jest?- podskoczyłam na dźwięk głosu chłopaka

                Zapomniałam, że tu siedzi.

-Muszę jechać do szpitala.
-Po co? Którego?
-Moja koleżanka miała wypadek i..- dostałam sms'a- pod ten adres- pokazałam mu wiadomość
-To dość daleko. Podwieźć cię tam?
-Jakbyś mógł.- powiedziałam i ruszyłam za nim do samochodu

                W tamtej chwili nawet nie pomyślała, że równie dobrze mógł mnie gdzieś wywieźć i nikt by nie wiedział gdzie. Przecież ja go nie znam. teraz jednak najbardziej liczyło się dla mnie dotarcie do celu. 

                Po paru minutach byliśmy na miejscu gdzie szybko wysiadłam zostawiając czarnowłosego za sobą. Tuż za mną pobiegł pod salę i lekko się przestraszył na widok jednego z ulicznych gangów na korytarzu. Wszystkich oczy skierowały się na nas z wyjątkiem Harry'ego, który wpatrywał się w podłogę.

-Liam o co chodzi?
-Nie wiem dokładnie. Tylko tyle, ze miała wypadek i leży teraz w śpiączce.- mówił szeptem- A ten to kto?
-Philip. Jak się czuje Harry?
-Sama go spytaj.

                Niepewnie spojrzałam na Loczka. Teraz to wszystko wydało się takie odległe. Potrzebował mnie i ja nie zamierzałam go zawieść. Powoli do niego podeszłam i kucnęłam przed nim. Spojrzał na mnie gdy splotłam nasze dłonie.

-Tylko ona mi została.- szepnął łamiącym się głosem

                Nie odpowiedziałam nic. Tekst w stylu " Wszystko będzie dobrze" tylko by wszystko pogorszył. Najzwyczajniej go przytuliłam. Siedzieliśmy tak przez jakiś czas gdy z sali wyszedł lekarz. Wszystkie spojrzenia powędrowały na niego.

-Pan Styles? 
-To ja- wstał
-Proszę za mną- zielone tęczówki spoczęły na mnie w niemej prośbie

                Momentalnie podniosłam się i stanęłam koło niego.

-Pani nie może..
-Ona też idzie- przerwał mu brunet
-No dobrze. Proszę do gabinetu- poprowadził nas w głąb korytarza

                Przez cały czas Harry trzymał mnie za rękę co chwila lekko ją ściskając.

-Jestem z tobą- szepnęłam i otrzymałam słaby uśmiech

                Gdy weszliśmy do pomieszczenia zajęliśmy miejsca przed biurkiem. Z kamienną twarzą wpatrywaliśmy się w siedzącego naprzeciw człowieka. Sama nie wiem kiedy wstrzymałam oddech oczekując jakiejkolwiek reakcji ze strony lekarza. Harry również zaczął się już denerwować gdy w końcu przemówił.

-Więc powiem, że dziewczyna miała szczęście...
-Szczęście!? Mało nie zginęła a pan nazywa to szczęściem!?- wybuchł 
-Spokojnie- jeździłam dłonią po jego ramieniu

                Gdy się trochę uspokoił ordynator kontynuował swoje słowa.

-Miała szczęście ponieważ udało nam się ją odratować, a było to prawie niemożliwe. Panna Styles miała czołowe zderzenie z ciężarówką gdy jechała samochodem. Przez to na ciele ma mnóstwo zadrapań i siniaków. Dodatkowo ma złamaną rękę i lekki wstrząs mózgu. Kostkę ma skręconą i niestety w tej chwili leży w śpiączce. Przypuszczamy, że obudzi się w ciągu najbliższych 2 tygodni.

                Zdążyłam już na tyle poznać Harry'ego by zauważyć jak jego oczy przesłania ból. Jednak w następnej chwili stały się szare. Nie dało się z nich nic wyczytać. Próbował się od tego odciąć. Od tej sytuacji, dręczących go uczuć jak również ode mnie. Jak na potwierdzenie tych słów, chłopak puścił moją dłoń. Chwilę się nad czymś zastanawiał po czym wyszedł bez słowa. Moje oczy lekko się zaszkliły jednak w porę powstrzymałam ciecz przed wypłynięciem.

-Kiedy moglibyśmy do niej wejść.
-Najlepiej było by dopiero jutro jednak dla rodziny mogę zrobić wyjątek o  ile nie będzie tam za długo.- uśmiechnął się delikatnie

                 Pokiwałam tylko głową po czym również opuściłam gabinet. Przeszłam do siedzących na korytarzu chłopaków. Wśród nich nie zauważyłam jednak Harry'ego czy Philipa.  

-Gdzie reszta?
-Myśleliśmy, że Hazz jest z tobą, a ten drugi poszedł bo coś tam nie mógł zostać.- powiedział Liam
-Okey dzięki.- westchnęłam- Idźcie do domu. Znajdę Lokatego i też dojedziemy.- zwróciłam się do reszty
-Jakby coś się stało to dzwoń.- kiwnęłam głową po czym zaczęłam szukać mojej zguby

                  Nie zajęło mi to dużo czasu ponieważ chłopak siedział trzy korytarze dalej przy sali operacyjnej. Zajęte przez niego miejsce znajdowało się w pustym korytarzu co umożliwiało nam spokojna rozmowę. Powoli podeszłam do chłopaka. Siedział z głową pochyliną tak, że loczki zasłaniały zielone oczka.

-Harry- mój głos był niepewny- spójrz na mnie- zignorował mnie- Harry wiem, że jest ci ciężko ale nie odtrącaj mnie...- głos mi się załamał

                  Dopiero wtedy spojrzał w moje zaszklone oczy. Opuszkami palców przejecał po moim policzku a następnie po dolnej wardze. 

-Chcę ci pomóc...
-Przepraszam cię. Za wszystko. Za ignorowanie, za to czego byłaś świadkiem. Przepraszam, że cię nie obroniłem.
-Nie przepraszaj tylko przy mnie bądź. 
-Nie chcę byś się mnie bała.
-To zrób wszystko by tak nie było.- przytulił mnie
-Agnes?- spojrzałam na niego- jak długo wiesz o.. o TYM?- podkreślił ostatnie słowo

                  Miałam przeczucie, że nie mówi teraz o ostatnich wydarzeniach ani o Zarze. Na ciele poczułam dreszcze gdy uświadomiłam sobie o co pyta. Zauwarzył toi znów otoczył ramieniem. 

-Możemy porozmawiać o tym później?- kiwnął głową- Lekarz powiedział, że możesz wejść na chwilę do siostry
-Pójdziesz ze mną?
-Chyba powienieneś iść sam. Poczekam tu na ciebie.
-Dobrze- jego wargi delikatnie musnęły moje

                   Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy jak mi tego brakowało. Niesamowite jak człowiek może być spragniony czyjegoś dotyku. Nigdy taknie miałam. Cieszyłam się, że znów jest jak dawniej. Odzyskałam swojego Harry'ego.
Teraz jednak myśli zaprzątała mi czekająca mnie rozmowa w domu.Rozmowa o nielegalnych walkach mojego chłopaka...

sobota, 15 listopada 2014

Rozdział 9



                       Minął dopiero tydzień. Siedem dni, podczas których tak wiele się zmieniło. Wprowadziłam się do chłopaków ponieważ Harry nie chciał zostawiać mnie samej. Na początku próbowałam się tego wyprzeć jednak biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia mógł mieć trochę racji. Sprawa przez którą Harry napawał mnie strachem chwilowo dawała mi poczucie bezpieczeństwa. 

Louis całkowicie urwał kontakt z nami, wyprowadzając się z ich wspólnego mieszkania. Miałam przez to wyrzuty sumienia. Przyjaźń od dzieciństwa została zrujnowana przeze mnie. Miałam wrażenie, że sama moja obecność sprawiała tylko problemy. Chłopaki za wszelką cenę próbowali mi to wybić jednak wiedziałam, że wysuwane przez nich argumenty nie tylko mnie nie przekonywały. Z dnia na dzień przybywało spraw napawających mnie niepokojem. W ostatnim czasie niejednokrotnie przyłapałam Harry'ego i Nialla na szeptaniu do siebie w tajemnicy przed innymi. Za każdym razem gdy zauważyli mnie w pobliżu kierowali rozmowę na inny temat lub całkiem ją zawieszali. Raniło mnie to, że mój chłopak jak i najlepszy przyjaciel mieli przede mną jakieś sekrety. Do tajemniczości bruneta zdążyłam się już przyzwyczaić jednak blondyn zawsze mi o wszystkim mówił. Nie udało mi się wyciągnąć żadnych wiadomości na temat mojego prześladowcy gdybym jednak wiedziała co kryje się za poznaniem prawdy nigdy nie próbowałabym jej odkryć. 


***

                       Kto by pomyślał, że bezczynne leżenie non stop w domu może być tak nudne... no tak.. JA. Tylko, że szanowny pan Styles nie pozwala mi nigdzie samej wychodzić. Ponieważ bez przerwy jest zajęty jestem skazana na nudę. Nie miałam nawet z kim porozmawiać gdyż Zara, Zayn i Liam gdzieś wybyli, a Harry z Niallem znów zamknęli się w pokoju. Ponieważ i tak nie miałam co robić postanowiłam sprawdzić co zajmuje im tyle czasu. Po cichu weszłam na górę a następnie powoli uchyliłam drzwi. Siedzieli tyłem do mnie i przyciszonymi głosami o czymś rozmawiali. W koło było bardzo cicho więc bez trudu usłyszała m ich szepty. Wtedy zrozumiałam dlaczego nic mi nie mówili. Podsłuchanie ich to był chyba mój największy błąd. To co zostało powiedziane było jak cios prosto w serce. Sprawił, że byłam w całkowitej rozsypce. Wtedy miliony myśli zawracało mi głowę, a każda zmieniała się w dziesiątki łez spływających po policzkach. Chciałam się wycofań nie zwracając na siebie uwagi. Moje zamiary popsuły jednak głośno skrzypiące drzwi. Jak na komendę głowy chłopców odwróciły się w moją stronę. Widząc mnie w takim stanie domyślili się, że wszystko usłyszałam. Zanim jednak którekolwiek z nich zareagowało ja już zbiegałam na dół. Uciekłam na dwór. Od furtki odbiegłam może z 15 metrów gdy poczułam mocny uścisk na nadgarstkach. Gwałtownym ruchem napastnik przyszpilił moje ciało do swojego całkowicie mnie unieruchamiając. Resztę  zdarzeń pamiętam jak przez mgłę. Duża dłoń przykładająca coś do mojej twarzy, jakąś szmatkę. Usłyszałam jeszcze krzyk Harry'ego zanim pochłonęła mnie ciemność. 

                       Nie wiem ile byłam nieprzytomna ale gdy się obudziłam pierwsze co poczułam to rozrywający ból głowy i klatki piersiowej. Zaczęłam się rozglądać gdy trochę ustał. Niestety w pomieszczeniu było ciemno. Gdy moje oczy przywykły do panującego mroku zdołałam dowidzieć niewyraźne zarysy niewielu mebli. Powoli się podniosłam. Siedziałam na jakiejś starej kanapie. Była cała poobcierana i gdzieniegdzie wychodziła gąbka lub wystawały małe sprężynki. Bałam się. Nie miałam pojęcia gdzie się znajduję ani kto lub co kryje się za drzwiami. Gdybym posłuchała Harry'ego i siedziała w domu... chociaż jeśli to miało się wydarzyć i tak prędzej czy później by to się stało. Żałuję jednak, że nie później. Gdy byłabym z Harry'm a nie sama.Teraz siedziałam nie wiadomo gdzie przerażona tym co może się za chwilę wydarzyć. W jednym momencie moje myśli były tylko domysłami, obawami, które w drugim miały się spełnić. 

                       Do pokoju wszedł jakiś mężczyzna. Wraz z jego przybyciem do środka wpadło kilka promieni światła. Bez trudu rozpoznałam jego twarz chociaż jestem pewna, że po ciemku również bym się domyśliła. Miał na sobie podarte i poprzecierane ubrania i czuć było od niego mocno drażniącą woń alkoholu i papierosów.

-Widzę, że nasz królewna się już obudziła- powiedział z drwiną

                       Odsunęłam się w kąt kanapy byle jak najdalej od niego. Wiedziałam, że bez problemu może do mnie sięgnąć jednak do tego czasu starałam się utrzymać jak największą odległość między nami.

-Cz.. czego ty ode mnie chcesz?- nie mogłam powstrzymać drżenia w głosie
-Zemsty...

                       Krótko, jasno i na temat. Chwila.. wcale nie jasno. Nic z tego nie rozumiałam. Zbliżył się do mnie i ręką pogładził mój policzek. Drgnęłam gdy to się stało i odtrąciłam jego dłoń.

-Zły ruch maleńka- powiedział wściekły i chwilę potem mocno uderzył w twarz

                       Pisnęłam pod wpływem bólu. Jednym szarpnięciem postawił mnie przed sobą.

-Bądź grzeczna i rób co karzę, a zaboli mniej- kiwnęłam głową- grzeczna dziewczynka- szeptał mi do ucha wywołując nieprzyjemne dreszcze- trzęsiesz się. Czy to strach czy aż tak jesteś podniecona?- zaśmiał się triumfująco

                       Na samą tę myśl robi mi się niedobrze. 

-Tylko to sobie wyobraź.- szeptał jeżdżąc ręką po moim ciele- Moje usta na twoich, na szyi.. piersiach- przejechał dłonią po wymienionych częściach ciała
-P.. przestań..
-Nie chyba jednak wolę wyobrazić sobie ciebie wijącą się pod moim dotykiem gdy cię przelecę...- tego było za wiele

                        Całą swoją siłą odepchnęłam go od siebie. Sądząc po jego minie nie spodobało mu się to jednak nie był to mój największy problem.

-Jaki ojciec robi takie coś własnej córce- krzyknęłam w przypływie emocji 

                        Na jego twarzy pojawił się wredny uśmiech.

-Proszę, proszę czyli już wiesz. Szkoda liczyłem, że sam przekażę ci tę wspaniałą wiadomość jeśli jednak nie to... może taki, który wcale nie chciał mieć tej córki. przez twoje narodziny musiałem przerwać związek gdyż twoja matka nie zgadzała się na aborcję.
-Czyli to moja wina, że pieprzyłeś moją matkę tak!?- o jedno zdanie za daleko

                        Zanim się zorientowałam podszedł do mnie i mocno uderzył w twarz. Za chwilę dostałam cios prosto w brzuch.. zaraz drugi.. trzeci. Już za pierwszym razem udało mu się powalić mnie na ziemię, a po następnych nie miałam nawet siły podnieść głowy.

-Harry...- imię błagalnie wypłynęło z moich ust wraz z krwią

                        Po chwili  widziałam już tylko ciemność.     


***Harry's POV***

                        Chodziłem zdenerwowany po pokoju. Jeśli on jej coś zrobi, dotknie choćby ręki zabiję skurwysyna. Pożałuje, że kiedykolwiek ze mną zadarł. Spojrzałem zniecierpliwiony na Nialla, który szybko gadał przez telefon.

-Jest! Mają ją!
-Nareszcie.. jedziemy..

                        Ponieważ nie wiedziałem gdzie Scott przetrzymuje Agnes, zadzwoniliśmy do znajomych z reszty gangu. Bez problemu namierzyli telefon dziewczyny. Jestem pewien, że urządzenie zostało jej odebrane jeżeli jednak wskazówki doprowadzą mnie do Scotta tym lepiej dla mnie.. choć nie koniecznie dla niego. 

                        Po paru minutach dojechaliśmy na miejsce, pod opuszczony budynek. Nie daleko stali Zayn i Liam wcześniej zawiadomieni przez blondyna. Prawie bezszelestnie dostaliśmy się do środka. Chłopaki sprawnie zajęli się stojącą przed wejściem świtą Scotta. Ja wraz z Niallem pobiegliśmy w stronę skąd słychać było różne dźwięki. Wpadliśmy do jednego z pomieszczenia wyważając wcześniej drzwi. Przy ścianie leżała nieprzytomna Agnes a nad nią stał zdezorientowany Scott. Szybko znalazłem się przy nim gdy Irlandczyk próbował ocucić dziewczynę. Moja pięść odbiła się od jego szczęki a następnie mocno wbiła w jego brzuch. następne ciosy padały gdzie popadnie. Jedną ręką trzymałem mężczyznę przy ścianie gdy drugą okładałem już mocno poranione ciało.

-Harry Agnes!- usłyszałem krzyk przez co się odwróciłem momentalnie puszczając nieprzytomnego faceta

                        Dziewczyna odzyskała już świadomość i teraz przerażona wpatrywał się we mnie. Z jej oczu leciały łzy gdy przytuliła się do blondyna. Bała się.. znów się mnie bała. Powoli do niej podszedłem. Całe jej ciało się trzęsło. 

-Agnes- cicho zapłakała wciąż chowając wzrok i głowę w ramieniu chłopaka- proszę..- szepnąłem błagalnie

                        Jej brązowe tęczówki zwróciły się na mnie. Przepełnione były strachem, bólem i cierpieniem.


***Agnes' POV***

                        Znów ciemność. Otaczająca czerń i niewyobrażalny ból. Przez pierwsze parę minut nie pamiętałam co mi  się stało. Jednak niedługo znów wyświetlił mi się obraz ostatnich wydarzeń. Ojciec, bolesne uderzenia i utrata przytomności. Czucie w ciele jak i świadomość powoli wracały. Gdy otworzyłam oczy pierwsze co zobaczyłam to błękitne tęczówki mojego przyjaciela. W tle usłyszałam czyjeś jęki. Odwróciłam się, a moje oczy otworzyły się szerzej gdy ujrzałam zakrwawione ciało. Gdy tylko dostrzegłam kto się do tego przyczynił moje ciało ogarnęła niechciana fala lęku. Na widok szybkich i mocnych pięści Harry'ego okładającego bezbronnego już człowieka samoczynnie zaczęłam drżeć. Wiedziałam, że mój chłopak jest niebezpieczny ale nie do tego stopnia. Teraz gdy parzyłam jak zarazem zwinnie i bezlitośnie zmaga się ze swoim przeciwnikiem, znów wróciło tak długo chowane uczucie. Nie potrafię nawet dokładnie go nazwać. Strach.. strach tak głęboki, że nie sposób nad nim zapanować.  Drżenie całego ciała, lęk ściskający żołądek, łzy cisnące się do oczu. Lekko pocące się ręce gdy rozpaczliwie próbowały znaleźć pomoc w ramionach blondyna. Zdawałam sobie sprawę, że w starciu z Harry'm nie miał by chyba większych szans jednak chwilowo ta przyjacielska bariera dawała mi niewielkie, to jednak poczucie bezpieczeństwa. Przyciągną mnie do siebie jednocześnie obserwując moją reakcję na to wszystko. Słyszałam jak Niall coś krzyczał jednak nic nie zrozumiałam ogłuszona strachem. Na jego słowa brunet szybko spojrzał w moją stronę. W jego oczach znów była widoczna ciemność. W chwili gdy patrzył na leżącego na ziemi mężczyznę były czarne pozbawione jakichkolwiek uczuć. Gdy jednak spotkały się z moimi ponownie przybrały swoją dawną zieloną barwę. W nich ból mieszał się ze zmartwieniem. Wiedziałam, że nie chce bym się go bała i że każdy najmniejszy okaz tych emocji z mojej strony napełniał go poczuciem winy. Gdy widziałam go w takim stanie moje serce pękało  jednak teraz nie umiałam wyzbyć się lęku. Odruchowo zaczęłam się mocniej trząść gdy się zbliżał. Gdy do mnie mówił jego głos przepełniony był rozpaczą, cierpieniem ale również.. miłością. W momencie gdy jego głos zaczął się załamywać skierowałam zaniepokojony wzrok na niego. Nie chciał bym się go bała. Ja również nie chciałam tego cholernego uczucia we mnie. Jednak było to silniejsze. Nie pozwalał mi  na żaden gest w jego stronę. Widząc, że nic nie wskóra znów coś szepną do Nialla. Ten po chwili pomógł mi wstać i chciał mnie zaprowadzić do wyjścia jednak przeszkodził mu w tym brunet.

-Harry..- ten uciszył go machnięciem ręki

                Powoli do mnie podszedł. Był ode mnie o głowę wyższy w związku z czym ja musiałam podnieść nieco swoją. Jego wzrost był teraz kolejną rzeczą, która mnie przytłaczała. Górował nade mną czy tego chcę czy nie. Delikatnie przejechał opuszkami palców po moim policzku. Cichy jęk bólu jak i strachu wydobył się z moich ust. Brunet zbliżył swoją twarz do mojej składając na tworzących się po uderzeniach Scotta, siniakach delikatny pocałunek.

-Przepraszam- szepnął patrząc mi w oczy

                 W nich również był strach. Strach przed utraceniem ważnej osoby.

-Kocham cię- słowa wypowiedziane prawie bezgłośnie wywołały w środku przyjemne ciepło

                W kąciku oka pojawiła się jedna łza. Ostrożnie i powoli podniosłam dłoń i starłam kroplę z policzka bruneta. Na ten gest lekki uśmiech rozjaśnił jego twarz.

-Kocham cię- powiedziałam równie cicho po czym opuściłam pomieszczenie wraz z blondynem




~.~


Może i nie ma tych 5 komentarzy ale dodaje ten rozdział. Stwierdziłam, że ubieganie się o te kilka słów nic nie da wiec daję spokój. Jednak rozdziały będą dodawane teraz rzadziej mniej więcej raz na dwa, trzy tygodnie.. nie jest to spowodowane niczym więcej jak moją głupią szkołą..
Mam nadzieję, że podoba wam się ta historia w przeciwieństwie do mnie.

wtorek, 21 października 2014

Rozdział 8 cz.II

Uwaga!
Zanim przejdę do rozdziału chciałam tylko powiedzieć, że bardzo smuci mnie brak komentarzy. Postanowiłam, że rozdziały będą dodawane jeżeli pod postami pojawi się chociaż 5 komentarzy. To tylko kilka minut a mnie  naprawdę motywuje i daje dalszą wenę. A teraz zapraszam:

muzyka


***Zara's POV***


                  Salon pogrążony był w ciszy. Od czasu przykrej wymiany zdań między chłopakami, nie widziałam żadnego z nich. Ponieważ nie miałam pomysłu co ze sobą zrobić zaczęłam sobie po cichu nucić ulubioną piosenkę. Po chwili przerodziło się w to trochę głośniejsze śpiewanie, aż całkiem zatraciłam się w muzyce. 

-Masz bardzo ładny głos.

                  Usłyszałam za swoimi plecami na co natychmiast się odwróciłam stając na nogach. Moim oczom ukazał się, oparty o framugę, Zayn. Ręce miał złożone na piersi, a jego czekoladowe tęczówki wpatrywały się w moje. Moje policzki natychmiast oblał rumieniec.

-J..jak długo tu stoisz?
-Wystarczająco.
-S..słyszałeś...
-Tak. Zaśpiewaj coś jeszcze.
-Po .. co?
-Ponieważ chcę.
-Ale...
-Śpiewaj.

                  To zabrzmiało prawie jak rozkaz więc postanowiłam spełnić jego "prośbę". Mój wzrok automatycznie powędrował na podłogę gdy moich ust wydobyły się pierwsze dźwięki piosenki.



Nobody sees, nobody knows
We are a secret, can't be exposed
That's how it is, that's how it goes
Far from the others, close to each other.



                  Zanim następne słowa wypłynęły ode mnie jego dłoń podniosła moją głowę w górę bym spojrzał mu w oczy. Skinieniem zachęcił mnie bym nie przestawała.


In the daylight, in the daylight
When the sun is shining
On a late night, on a late night
When the moon is blinding
In plain sight, plain sight
Like stars in hiding.
You and I burn on, on



                  Gdy skończyłam on nadal patrzył mi w oczy. Wraz z kończącym się potokiem słów na jego ustach zagościł tajemniczy uśmiech. Nie mogłam rozszyfrować tego chłopaka gdy po tym po prostu podszedł i usiadł na kanapie chwytając w dłoń pilota. Zabolało mnie to lecz nie zwróciłam na to większej uwagi. Powoli zbliżyłam się do niego i usiadłam niedaleko na tapczanie. 

-Gdzie reszta?

                  Spytał ja gdyby nigdy nic.

-Nie wiem. Tylko Harry mówił, że idzie do Agnes.

                  Nie odpowiedział tylko dalej przeglądał kanały. Zirytowało mnie to jeszcze bardziej więc przeszłam do kuchni zostawiając Mulata samego w salonie. Postanowiłam przygotować coś na obiad. Chwilę zajęło mi wymyślenie czegoś dla pięciu osób w tym jednej która je za pięciu. Postawiłam na zwyczajne spaghetti. To danie było jedynym, prócz naleśników i tostów, które mi wychodziły. Jednak muszę przyznać, że nawet to, dla takich głodomorów to nie lada wyzwanie. Po półtorej godzinie wszystko było gotowe. Wyciągnęłam jak na razie, dwa talerze. Gdy jednak usłyszałam za sobą głos podskoczyłam wystraszona wypuszczając z rąk szkło, które po chwili w kawałkach leżało na podłodze. Odwróciłam się do sprawcy.

-Przepraszam. Nie chciałem cię wystraszyć.
-Ehh nic się nie stało.

                  Powiedziałam po czym schyliłam się by podnieść kawałki. 

-Skaleczysz się.
-Dam rad... auu!
-Dasz radę?

                  Uśmiechnął się głupio. Spojrzałam na niego z miną zabójcy na co tylko się zaśmiał. 

-Nie rób takiej miny tylko chodź.

                  Zaciągnął mnie do łazienki gdzie posadził mnie koło zlewu na szafce. Z apteczki wyciągną potrzebne rzeczy i stanął między moimi nogami. Chwycił skaleczoną dłoń po czym polał wodą utlenioną następnie naklejając plaster. Cały czas się w niego wpatrywałam. Nie mogłam oderwać oczu od jego tęczówek bez względu na to jak bym chciała. Dopiero po chwili dotarło do mnie jak blisko stoi.

-D..dziękuję.
-Nie ma sprawy.

                  Uśmiechnął się i pomógł mi zejść. Zaraz potem razem zeszliśmy na dół. 


***Agnes' POV***

                  Dlaczego? Dlaczego mnie to spotyka? Czy nie mogę być normalną nastolatką? Bez wiecznie nieobecnej matki, bez próbującego mnie zabić człowieka i z kochającym ojcem. W życiu jednak mam trochę szczęścia. W końcu mieszkam tu w Londynie. Mam przy sobie Bellę, Jade i Nialla i oczywiście Harry'ego. Fakt, że wywołuje u mnie strach przeminą wraz z dostaniem listu od nieznajomego. Potrzebowałam go. Jego wsparcia.
"Prze mnie jesteś bezpieczna"
                  Jego słowa choć odrobinę mnie uspokajały. 
                  Siedziałam tak wtulona w Harry'ego już prawie godzinę gdy on cierpliwie czekał aż się uspokoję głaszcząc po głowie.

-Dziękuję ci- on w odpowiedzi pocałował mnie w policzek

                  Ponownie schowałam się w jego ramionach i nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się następnego dnia około 12:00. Gdy się rozejrzałam mój wzrok nie napotkał brązowych loczków ani zielonych tęczówek natomiast na poduszce obok położona została czerwona karteczka.
 "Przepraszam, że zniknąłem tak rano, musiałem coś załatwić. Spotkajmy się o 7 pm w parku koło fontanny.
Harry xx"

                  Trochę podekscytowana dzisiejszym wyjściem zeszłam na dół. Zrobiłam śniadanie i przeszłam do salonu. Cały dzień spędziłam na kanapie oglądając Teen Wolf. W między czasie przeglądałam różne portale jak Twitter, Instagram etc. Nawet nie zauważyłam kiedy na zegarku wybiła 5 pm. W końcu zeszłam z kanapy i zaczęłam się przygotowywać. Po dość długim prysznicu stanęłam przed szafą wybierając odpowiedni strój. Gdy do spotkania zostało mi pół godziny postanowiłam powoli się już zbierać. Na miejsce dotarłam punktualnie, a na miejscu już czekał Harry. Ubrany był w czarne rurki z luźnym krokiem i zwykły biały T-shirt ale wyglądał perfekcyjnie. Całość dopełniała jego grzywka postawiona do góry.

-Pięknie wyglądasz.- powiedział gdy do niego podeszłam
-Dziękuję. O co właściwie tu chodzi?
-Niespodzianka a teraz chodź- splótł nasze palce i poprowadził w tylko sobie znanym kierunku- Zamknij oczy- powiedział gdy nagle się zatrzymał
-C..co?
-Nie bój się- niepewnie przymknęłam powieki

                  Teraz widziałam już tylko ciemność. Chłopak ponownie chwycił moją dłoń jak również delikatnie złapał w tali. Przez pewien czas prowadził mnie co chwila śmiejąc się z moich, dzięki niemu, niedoszłych upadków.

-Gotowa- delikatnie kiwnęłam głową- Otwórz oczy..

                  Gdy tylko ponownie odzyskałam widok na świat spojrzałam w dół. Na ziemi pod drzewem leżał rozłożony koc a obok ułożone kilka świeczek rozświetlających widok. Przede mną rozpościerał się cudowny krajobraz przedstawiający rozświetlone miasto widoczne z klifu. 

-Podoba ci się?
-Jest cudownie, Harry... sam to przygotowałeś.
-Z małą pomocą.- podeszłam do niego i mocno wtuliłam w jego tors- Właściwie to z jakiej to okazji.
-Chwila..- spojrzał na zegarek- właśnie teraz minęło równo 24 godziny odkąd znów jesteśmy razem- zaśmiałam się
-Tak bardzo ci dziękuję. Ale ja nic dla ciebie nie mam.

                  Spojrzałam w jego oczy. Pod wpływem uśmiechu zdawały się błyszczeć jeszcze bardziej niż zwykle.

-Masz- przechyliłam lekko głowę mrużąc oczy- Jesteś tutaj. Spędzasz ten wieczór i... -spojrzał na mnie niepewnie
-Kocham cię Harry.
-Kocham cię Agnes...




~.~



Może trochę kiczowaty ale mi się nawet podoba. Tak jak mówiłam proszę o komentarze. 

piątek, 10 października 2014

Wielki Powrót czyli Rozdział 8 cz.I

                    Hej hej. Jak tam. Jak widać postanowiłam wznowić działalność bloga. Wiele osób za mną chyba nie tęskniło ale trudno. Prowadzenie tego bloga jest dla mnie prawdziwą przyjemnością ale miło jest zobaczyć zwiększającą się liczbę wyświetleń czy komentarzy. Jeśli ktoś wytrwał do czasu mojego powrotu to bardzo mu dziękuję. 

                   Więc jeszcze chciałam powiedzie, że ten rozdział dedykowany jest Ann Horan, która ma dzisiaj urodziny. Wszystkiego najlepszego honey i spełnienia marzeń

                    Noo co tu jeszcze dodać... miłego czytania ;)





                       Dwa tygodnie. Czternaście dni bez zielonych tęczówek. Bez smaku jego ust i delikatnego dotyku. Czternaście dni nieustannego płaczu i smutku . Dwa tygodnie bez Harry'ego.  Straciłam go. Straciłam nie mogę odzyskać. Już nawet nie wiem ile razy próbowałam w jakikolwiek sposób się z nim skontaktować. Wszytko na nic.
                       Dlaczego on mi to zrobił? Co ja mu takiego zrobiłam? Louis. Chłopak, który mnie nienawidzi i przez którego najważniejsza dla mnie osoba również darzy mnie tym uczuciem. Nienawiścią...

***Harry's POV***

                         Stracenie osoby na której ci zależy może być porównywane do wywiercenia dziury w naszym sercu. Co gdy stracimy kogoś kto zajmuję jego znaczna cześć? Życie przestaje mieć wtedy sens, a kolory momentalnie blakną w naszych oczach. Moje serce zajmuje brązowooka, czerwonowłosa dziewczyna. Nawet po tym wszystkim nie potrafiłem o niej zapomnieć. Czy możliwe jest się tak desperacko zakochać? Zabawne ale na początku to ja się nią tak bawiłem, a teraz ona zrobiła mi to samo. Jednak to co zrobiłem ja jest całkiem czymś innym... prawda? Ale Agnes... nie wiem co by było gdyby mi wtedy nie wybaczyła... nie wysłuchała. Właśnie... wysłuchała. Pozwoliła mi się wytłumaczyć mimo tego jak ją to zraniło. Może ja też powinienem jej na to pozwolić, dać...
                          Moje rozmyślania przerwał dzwonek. Nie chętnie zszedłem na dół i otworzyłem natrętowi.

-Zara?
-Nie, anioł spadł z nieba.
-Prędzej diabeł uciekł z podziemi.
-Tak mi ciebie też brakowało braciszku- zaśmiałem się i ja przytuliłem
-Stęskniłem się. Tak dawno się nie widzieliśmy.
-Prawie rok. Ja też tęskniłam. Ale to, że mnie nie było nie znaczy, że nie nasłuchałam się co nieco o swoim młodszym braciszku.
-Może i młodszy ale nadal wyższy i silniejszy.
-Oczywiście- powiedziała z sarkazmem
-Przyszłaś tylko po to by się podroczyć ze mną?
-Właściwie to są dwa powody mojej obecności.- wpuściłem ją do środka i oboje zajęliśmy kanapę w salonie
-Wiesz, że to jest nielegalne?- zaczęła niepewnie 
-Co takiego?- udawałem
-Dobrze wiesz. Harry...
-Nie, nie wiem i nie zamierzam o tym gadać- zdenerwowałem się
-Jak wolisz. Chciałam tylko powiedzieć, że to jest niebezpieczne.
-Zara... czy tylko po to przyszłaś?
-Częściowo tak ale jest jeszcze jeden powód- kiwnąłem głową by mówiła dalej- na jakiś czas zatrzymałam się w Londynie i liczyłam na to, że mój kochany braciszek pokarze mi miasto.
-Braciszek pokarze siostrzyczce miasto gdy ona przestanie go tak nazywać.
-Siostrzyczka przestanie go tak nazywać jak przestaniemy mówić o sobie w trzeciej osobie.
-Nawet nie wiesz jak mi brakowało tych naszych rozmów- tak czujecie ten sarkazm?

                      Oboje się zaśmialiśmy i chwilę później wyszliśmy z domu. Chodziliśmy po Londynie przez kilka godzin zanim zmęczeni postanowiliśmy odpocząć w parku. Kupiliśmy po drodze kawę w Starbucksie i usiedliśmy z nią na huśtawkach. Śmialiśmy się i żartowaliśmy. Uwielbiałem spędzać z nią czas. Zawsze rozumieliśmy się bez słów...

-A jak z dziewczynami? Nadal masz do nich takie podejście?
-Hmm... dziewczyny...
-Co się stało- kucnęła przede mną
-Zara co wiesz o moich "przygodach" z dziewczynami?
-J... ja słyszałam... zakłady... no wiesz...
-Tak. Ostatnio znów się założyłem. Jednak tym razem było to coś innego. Zanim się zorientowałem zakochałem się w niej. Gdy chciałem zakończyć ten durny zakład ona przypadkowo usłyszała jak rozmawiam o nim z chłopakami. Dowiedziała się o celu naszych spotkań, pocałunku... Uciekła stamtąd jednak kilka dni później dała mi to wyjaśnić. Gdy wszystko się jako tako układało zobaczyłem ją jak całuje się z Zaynem...
-Jak ci to wyjaśniła?
-Ja nie dałem jej takiej szansy?
-Dlaczego?
-Byłem wściekły. Nawrzeszczałem na nią i odszedłem zostawiając ją samą.
-To jest chyba najgorsze co mogłeś zrobić.
-Co ja mam zrobić?

***Zara's POV***

-Harry ona dała ci szansę na wyjaśnienia więc ty też powinieneś. Może to tylko nieporozumienie jestem pewna, że skoro cię kocha nie byłaby w stanie tego zrobić... cię zdradzić. Kochasz ją prawda?- kiwną głową- więc będziesz wiedział co dalej zrobić
-Dziękuję- uśmiechnął się delikatnie
-Jak w ogóle ma na imię ta szczęściara?- już otwierał usta by odpowiedzieć gdy jego przerażony wzrok skupił się na punkcie za moimi plecami
-Agnes- powiedział

                       Odwróciłam się i zobaczyłam ładną dziewczynę. Jej czerwone włosy delikatnie powiewały na wietrze, a z brązowych oczu ciekły łzy. Chciała odejść ale powstrzymał ją, dopiero co znajdujący się koło mnie, brunet. Sama po chwili znajdowałam się przy nich.

***Agnes' POV***

                         Po dość długim siedzeniu w domu postanowiłam w końcu wziąć się w garść. Wstałam z łóżka i szybko doprowadziłam się do normalnego stanu. Na siebie włożyłam coś co nie przypomina starego dresu, w którym dotychczas chodziłam. Po paru minutach spacerowałam już po uliczkach miasta. Moje kroki skierowałam w stronę pobliskiego parku, w którym o tej porze było cicho i spokojnie. Przedzierające się przez gałęzie drzew promienie słoneczne przyjemnie grzały. W koło było słychać szum liści i delikatne śmiechy dzieci. Chwilę później usłyszałam czyjąś rozmowę niestety nie rozumiejąc ani jednego słowa. Spojrzałam w tamto miejsce i zamarłam. W miejscu skąd dochodziły głosy siedział on. Beztrosko rozmawiał z brunetką, która swoje ręce miała oparte na jego kolanach. Czyżby to była jego nowa dziewczyna? Na tą myśl w kącikach moich oczu zaczęły gromadzić się pojedyncze łzy. Momentalnie wszystkie wspomnienia na mnie spłynęły. Szmaragdowe oczy... spotkanie... pierwszy pocałunek... zakład... wspólne spędzanie chwil... zdrada. Zdrada najlepszego przyjaciela. Nie wiem kiedy ale gromadzące się łzy zaczęły spływać w dół po policzkach zostawiają na nich mokre ślady. Chciałam odejść nie mogąc już na to patrzeć jednak w tym momencie jego wzrok spoczął na mnie. Były przepełnione strachem, a po zobaczeniu łez, również smutkiem i zmartwieniem. Szybko znalazł się koło mnie.

-Dlaczego?- spytałam cicho i spojrzałam w jego oczy

                      Delikatna zmarszczka tworząca się na jego czole sygnalizowała, że nie wie o co chodzi.

-Dlaczego mi to robisz? Rozumiem, że po tym wszystkim mnie nienawidzisz ale nie mogłam się nawet wytłumaczyć. W dodatku kilka dni później masz już nową dziewczynę. Widać wcale ci tak na mnie nie zależało.
-Agnes...
-Nic nie mów. Proszę cię. Czy ta dziewczyna to może twoja kolejna ofiara?
-Uważaj na słowa- syknął
-Bo co? Uderzysz mnie?
-Nie, nie zniżę się do tego. Myślałem, że ty to wiesz. Myliłem się. Żałowałem, że nie pozwoliłem ci się wytłumaczyć tyko, że ty robisz teraz to samo! Powiedz mi na czym ci tak naprawdę zależało bo na pewno nie na mnie!
-Nawet nie wiesz jak się mylisz- mój głos słabł gdy jego przybierał na sile
-Nie wydaje mi się. Żałuję, ze kiedykolwiek cię spotkałem! Żałuję pocałunku i zakładu! Jesteś zwykłą szmatą! Żałuję dosłownie każdej chwili spędzonej z tobą.- nawet nie wiedział jak te słowa powoli łamią moje serce
-A więc żałujesz?
-Tak- syknął i odszedł rzucając mi wściekłe spojrzenie kryjące również smutek

***Harry's POV***

                   Dlaczego znów dałem się ponieść. Dlaczego muszę być takim pieprzonym egoistą i tak ją ranić. Znów sprawiłem, że w jej oczach jaśniały łzy. Miałem z nią porozmawiać wszystko wyjaśnić, a znów wszystko spieprzyłem.
                    Siedząc tak poczułem na ramieniu czyjąś dłoń jak się później okazało należała ona do Zary.

-To była ona prawda? Agnes?
-Co mam zrobić. Ona myśli, że jesteś moją dziewczyną albo kolejną dla zakładu. Nienawidzi mnie.
-Harry nie mów tak. Kocha cię więc nie da rady cię znienawidzić. Jestem pewna, że byłeś, jesteś i będziesz dla niej ważny... wyjątkowy. Musisz z nią porozmawiać nie ma innego wyjścia. Nie możesz tylko dać się ponieść.
-Kurwa myślisz, że to takie proste. Że ja chcę tak wybuchać. Nic na to nie poradzę i... przy niej zwykle potrafię się opanować.
-Spokojnie. Rozumiem. Jeśli chcesz ja mogę z nią najpierw porozmawiać.
-Dziękuję ci ale to ja to muszę załatwić... jesteś najlepszą starszą siostrą jaką mógłbym mieć.
-A ty najlepszym młodszym braciszkiem- uśmiechnęła się
-Miałaś tak nie mówić.
-Oj... zapomniałam- zaśmialiśmy się tylko zanim zeszliśmy na dół

***Niall's POV***

                  Wściekłość. To jedyne co w tej chwili czułem. Jak znów mógł to zrobić? Właśnie wracałem od Agnes, która ze szczegółami opowiedziała mi zajście w parku. Martwiłem się o nią przecież była moją przyjaciółką. W tej chwili miałem już dość zachowania Harry'ego i gierek Louisa. Wpadłem do domu głośno trzaskając drzwiami. Od razu wszedłem do salonu gdzie znajdowali się wszyscy prócz Zayna. 

-Stary co jest?- mówił zdezorientowany loczek
-Dobrze wiesz co! Ona znów przez ciebie płakała. Kurwa gościu czym ci ona zawiniła!?
-Co mi zrobiła? Nie pamiętasz już sytuacji w szkole!?
-To nie była jej wina! Idioto to przez cały czas była zwykła gra. Plan wymyślony przez ponoć twojego przyjaciela.
-Uważaj bo ci uwierzę. Może ty to robisz specjalnie. Zależy ci na Agnes i próbujesz. Sam to uknułeś i próbujesz zwalić na innych!
-Ciebie chyba do końca powaliło!
-Harry, to co mówi Niall jest prawdą- w drzwiach stanął Mulat
-Malik- tym razem odezwał się Louis 

                      Jego głos był niski i przesiąknięty wrogością. Szczęka zacisnęła się w gniewie.

-Nie! Mam dość tego całego udawania. Harry Louis ułożył plan by rozdzielić ciebie i Agnes. Wmieszał w to...- nie skończył ponieważ pięść Lou odbiła się od jego twarzy

                       Był wściekły. Nie znosił gdy mu się sprzeciwiano. Chłopak zachwiał się jednak po chwili odzyskał równowagę wbijając zdenerwowane spojrzenie w stronę bruneta. Chciał mu oddać jednak w ostatnie j chwili się powstrzymał. Opuścił dłoń, którą po chwili przejechał delikatnie po zakrwawionej wardze.

-Louis!- krzyk Harry'ego wybudził wszystkich z zamyślenia
-Czego! Tak zrobiłem to i kurwa co!? Nic ci do tego! Teraz czuje się jak ja kiedyś.
-Skąd ją znałeś- spytałem
-Nie twoja zasrana sprawa.- powiedział tylko i wyszedł uprzednio głośno zamykając za sobą drzwi

                        Rozejrzałem się po salonie i dopiero teraz zauważyłem siedzącą na kanapie brunetkę. Uśmiechnęła się nieśmiało i odwróciła wzrok. Ja swój skierowałem na Hazzę. Był zamyślony i rozpaczliwie wpatrywał się w jeden punkt. Po chwili usiadł na kanapie i przeczesał ręką włosy. Znów się zamyślił i zaraz gwałtownie podniósł.

-Harry?- odezwała się dziewczyna
-Muszę do niej iść.
-Pójść z tobą?
-Nie, muszę iść sam. Zostań z Niallem- poinstruował i wyszedł z domu

                      Razem z dziewczyną usiedliśmy na kanapie. Zostaliśmy sami gdyż Liam i Zayn również opuścili pomieszczenie.

-Jesteś Niall tak?- spytała nieśmiało
-Tak. A ty jesteś z Harrym rodziną?
-Siostrą. Jestem Zara.

***Harry's POV***

                       Dozwolona prędkość już dawno została przeze mnie przekroczona. Miałem tylko nadzieję, ze nie natknę się na policję choć i to w tym momencie nie miało sensu. Chciałem jak najszybciej znaleźć się koło mojej Agnes. Gdy w końcu dojechałem dosłownie wypadłem z auta. Przed drzwiami jednak dopadły mnie obawy. Co jeśli nie otworzy? Czy jak otworzy to czy wysłucha? Co jak nie wybaczy? Tyle pytań a odpowiedź kryje się przede mną. Delikatnie zapukałem i po chwili otworzyła mi zapłakana dziewczyna. Miała na sobie niebieski dres  i rozczochrane włosy. Jednak nawet w tym wydaniu i bez makijażu wyglądała nieziemsko... idealnie. Przestraszyła się nieco na mój widok.

-Czego chcesz?
-Porozmawiać.
-Chyba nie ma o czym.
-A jednak. Proszę. 

                       Niechętnie wpuściła mnie do środka. Mój mały aniołek. Oboje usiedliśmy na kanapie jednak ona w pewnej odległości ode mnie. 

-Ja już wszystko wiem- zacząłem- Niall powiedział mi o tym co wykombinował Lou a reszta to potwierdziła. Agnes ja... przepraszam... za wszystko. Za to, że cię nie wysłuchałem. Za to, że krzyczałem i za kłótnię w parku i szkole. Za brak zaufania i za nazwanie cię...- tym razem to nie przeszło mi przez gardło

                       Nie mogłem patrzeć na jej łzy, które znów wylewała przeze mnie. Chciałem ją przytulić jednak zrezygnowałem gdyż wiedziałem, że mi na to nie pozwoli. Jej strach wobec mnie był jak cios prosto w serce. 

-Wiesz, że to nie takie proste?
-Wiem. Tylko proszę daj mi tą jedną ostatnią szansę a obiecuję, że jej nie zmarnuje. 
-Co z twoją dziewczyną?
-Zarą?- zmarszczyła brwi

                      Urocza...

-Ona nie jest moją dziewczyną- jej niepewny wzrok skierował się na mnie- ani moją ofiarą. Zara to moja siostra.
-Harry ja... przepraszam.
-Za co?
-Bezpodstawnie posądziłam cię o kolejny zakład. Przepraszam za moje słowa.
-Miałaś prawo tak o mnie sądzić. Byłem jaki byłem jednak zmieniłem się.. dzięki tobie.- między nami zapadła cisza

                        Cisza przepełniona strachem, niepewnością... nadzieją. 

-Brakuje mi ciebie.- szepnęła

                         Wtedy już się nie zawahałem. Przysunąłem się do niej i otuliłem ramionami. Wtuliła się w zagłębienie mojej szyi i cicho płakała. 

-Mi ciebie też. Proszę cię wybacz mi.
-A ty mi.- spojrzeliśmy sobie w oczy

                        Jej tęczówki połyskiwały od łez. Delikatnie pocałowałem ją w czoło i ponownie przytuliłem do siebie. Wiedziałem, że będę musiał się postarać by mi ponownie zaufała. Kocham ją i mam nadzieję, że ona mnie również. Jest jednak coś co nie dawało mi wciąż spokoju. Dlaczego się mnie bała. Nie był to zwykły strach ale głęboko schowany. Była przy mnie bezpieczna. Nie pozwolę by ktoś robił jej krzywdę.


***Agnes' POV***

                        Mieliście kiedyś takie uczucie, że osoba na której najbardziej wam zależy napełnia was strachem. Jest jak twój anioł stróż jednocześnie chowający w sobie nieodkryty, nieokiełznany mrok. W jednej chwili cieszysz się, że masz go przy sobie, a w drugiej jedna wiadomość nieodwracalnie napełnia cie strachem. Darzysz wtedy tym uczuciem tego kogo nigdy nie chciałaś. Nie wiesz czy nie odwróci się przeciwko tobie i nie użyje swoich umiejętności. Ta jedna osoba może być najlepszym co cię w życiu spotkało jednocześnie będąc wyobrażeniem naszych najgorszych koszmarów. Moim aniołem jak i przekleństwem jest chłopak o zniewalających, zielonych tęczówkach, które czasem przesłania mrok, pełnych różowych ustach układających się w uśmiech, grymas lub ściskających się w wąską linię gdy ogarnia go wściekłość. Harry...

***Harry's POV***

-Hello beautiful.- na moje słowa lekki rumieniec wkradł się na jej twarz
-Cześć- powiedziała niepewnie

                        Znów to uczucie. Wywołuję u niej strach.

-Wszystko w porządku?
-Tak. Wchodź właśnie miałam włączyć film.
-OK- oboje ruszyliśmy do salonu

                        Dziewczyna cały czas unikała mojego wzroku. Gdy usiedliśmy na kanapie sprawnie wykręciła się od mojego dotyku wysoko podciągając kolana aż pod brodę. Jej ręce ciasno oplotły nogi. Jej zachowanie raniło mnie. W połowie filmu zatrzymałem go nie wytrzymując tego napięcia między nami. Gdy zdezorientowana dziewczyna spojrzała na mnie znów widać po niej było strach. Przysunąłem się do niej i rozplątałem jej kończyny.

-Co jest?- spytałem chwytając jej dłoń
-O... o czym mówisz- zabrała je
-Wiesz o co chodzi. Proszę powiedz mi. Zrobiłem coś nie tak? Czemu się mnie boisz?- tym razem nie odpowiedziała wpatrując się uważnie w moją twarz.

                        Gdy już chciała otworzyć usta zadzwonił dzwonek. Jakby z ulgą ruszyła w stronę drzwi. Z korytarza nie słyszałem żadnych głosów, rozmów. Było cicho a gdy Agnes nie wróciła po kilku minutach zaniepokoiłem się. Wstałem z kanapy i poszedłem do przedpokoju. Na środku korytarza stała czerwonowłosa skanując uważnie kawałek w papieru. Podszedłem do niej gdy jej załzawione oczy spoczęły na mnie. Drżącymi rękami podała mi kawałek kartki. Było tam jedno zdanie jednak jego treść wlała w moje ciało falę niepokoju. Agnes przerażona stała z głową spuszczoną i splecionymi rękami na piersi. Zmartwiony przytuliłem ją mocno do siebie. Płakała cicho wtulona w moje ramie. Ona nadal nie znała prawdy, a ja niestety nie mogłem jej powiedzieć. Nie potrafiłem. 


~.~


~Komentarze karmią wenę :*

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Pytanie

          Niestety nie jest to następny rozdział. Chciałam tylko spytać czy na tym blogu znajduje się ktoś, ktokolwiek kto by chciał bym wznowiła działalność na nim. Tak naprawdę nie przybywa wiele wyświetleń ani komentarzy. W związku z tym nie wiem czy jest sens by dalej publikować tę historię. Praca na blogu jest moim, można powiedzieć, hobby. Jest to takie moje oderwanie od rzeczywistości. Gdy mogę wczuć się w rolę bohaterki lub bohatera. Opisywać co czuje tak jakbym to ja była szczęśliwa, cierpiała, śmiała się czy płakała. Założyłam tego bloga by moje słowa wypłynęły z kartek mojego zeszytu i może zainspirowały kogoś lub po prostu umiliły czas podczas pobytu w domu, na wakacjach, feriach.. gdziekolwiek i kiedykolwiek. Jeżeli jednak nikogo nie interesuje to co tutaj zamieszczam jestem gotowa całkiem zawiesić bloga. Nie chciałabym tego robić ponieważ prowadzenie go zwłaszcza z tym ff było, można powiedzieć, jak moje marzenie. Jeżeli ktoś to w ogóle przeczyta i ma swojego bloga to mnie zrozumie. Nie liczę, że teraz pod tym postem będzie multum komentarzy jednak chciałabym by był chociaż jeden. Jedna osoba dla której nie skończyłabym tego co zaczęłam. Gdyby pod każdym moim postem ktoś zamieścił chociaż jedno słowo byłabym bardzo szczęśliwa. Wiedziałabym chociaż, że to co robię i moja praca jest choć trochę doceniana. Może wiedziałabym jak to wszystko udoskonalić, ulepszyć by zaciekawić również innych. Może robię coś  tutaj źle jednak tego nie wiem. Nie mam wsparcia, kogoś kto by mi w tym pomógł. 

            Zapewne wiele z was pomyśli sobie: "Jaka głupia, myśli, że się rozpisze i już. Sierota użala się nad sobą" . Cóż z takimi komentarzami jak i innymi w tym stylu pewnie nawet bym się zgodziła. Jednak na tej sprawie za bardzo mi zależy. Mam nadzieję, że ktoś dotrwa do końca mojej "przemowy" i choć trochę zrozumie ją jak i mnie...
 

środa, 2 kwietnia 2014

Rozdział 7 cz.II



***Agnes' POV**

-Nie.- powiedział oschle
-Ale on ciebie tak.- drążyłam temat
-Nie wiem skąd. Idź już spać jest późno.- zrobiło mi się przykro

            W tej chwili potrzebowałam jego wsparcia, zrozumienia a w tym czasem on mnie zlewał. Jednak nie chcą zaczynać kłótni wstałam i ruszyłam w stronę sypialni. Po policzkach zaczęły mi lecieć łzy których niestety nie udało mi się ukryć przed chłopakiem. Zanim doszłam do góry schodów poczułam na swoim nadgarstku tak dobrze znane mi dłonie. Szybko się wyrwałam i uciekłam do pokoju gdzie wygodnie położyłam się na łóżku. Chwilę po położeniu głowy na poduszce za mną ugiął się materac. Zaraz zostałam przysunięta do nagiego torsu chłopaka. Moje próby wyrwania się były oczywiście bezskuteczne gdyż trzymające mnie dłonie był o wiele silniejsze. W końcu zrezygnowałam.

-Przepraszam cię po prostu się o ciebie martwię.
-Ty wiesz kim on jest więc czemu mi nie powiesz?
-Chcę cię chronić.
-Ale obiecaj że mi kiedyś powiesz.
-Kiedy indziej... obiecuję- odwróciłam się do niego i mocno wtuliłam wdychając przy tym jego zapach

             Nie minęło dużo czasu gdy wpłynęłam do krainy Morfeusza. Gdy się obudziłam na dworze było już jasno a w koło roznosił się słodki zapach. Koło mnie nie było Harry'ego więc domyśliłam się, że zszedł na dół. Wzrok skierowałam na zegarek. 9:10. Zdziwiło mnie tak ranne wstanie loczka. Powoli wstałam i jeszcze wolniej z czołgałam się do kuchni.

-Dzień dobry- powiedziałam do stojącego przy kuchence Lokersa
-Dobry skarbie.
-Oo jak słodko- podeszłam i musnęłam jego usta
-Tak jak ty. Głodna?
-Bardzo.
-To usiądź do stołu zaraz ci przyniosę.- jak kazał tak zrobiłam, a po chwili miałam przed nosem talerz z parującą jajecznicą
-Dziękuję- uśmiechnął się i usiadł naprzeciw mnie

                 Już pierwszy gryz wywołał na mojej twarzy wyraz podziwu jak i śmiech u chłopaka. Niby zwykła jajecznica z jego rąk wychodziła nieziemska. Po skończonym posiłku oboje usiedliśmy na kanapie.

-Harry...
-Nie- przerwał mi

                  Czyta mi w myślach!?

-Agnes wiem, że chcesz się dowiedzieć kim on jest... ale dla twojego dobra lepiej żebyś nie znała prawdy- dodał szeptem

                  Westchnęłam zrezygnowana i oparłam się o jego ramię. Chłopak jednym ruchem usadził mnie u siebie na kolanach i wtulił głowę w moje włosy. Pocałowałam go delikatnie w usta.

-Moglibyście darować sobie te czułości w miejscach publicznych- do salonu wszedł Niall i przytulił mnie na przywitanie
-A ty mógłbyś darować sobie komentarze i może tak pukać zanim wejdziesz do CUDZEGO domu- podkreśliłam słowo
-Za dużo roboty.
-W lodówce jest ciasto- powiedziałam po czym blondyn biegiem ruszył do kuchni

                   Zaśmiałam się kiedy wrócił z zawiedzioną miną.

-Nie było ciasta.
-Wiem, chciałam coś sprawdzić.
-Co?
-Żeby uderzyć choć raz ręką w drzwi to za wiele ale do obrabiania mojej lodówki jesteś pierwszy.
-Wiem, słodki jestem.
-Horan nie przeginaj- pogroziłam mu palcem
-Ale daj mi jeść. Jestem głodny.- mówił jak małe dziecko

                  Przeszłam do kuchni kręcą głową z dezaprobatą. Z jednej z szafek wyciągnęłam żelki które po chwili lądowały w żołądku Irlandczyka. 

-Ej a ja- odezwał się ,dotąd milczący, Harry
-Nóżki pan ma?
-Ale jemu przyniosłaś.
-Bo to takie dziecko które samo by se nie poradziło.- uśmiechnęłam się słodko
-A jak ładnie poproszę.
-Jak ładnie- spytałam z chytrym uśmiechem

                   Chłopak zbliżył się do mnie i złożył na ustach namiętny pocałunek.

-Ładniejszej prośby nikt mi nigdy nie złożył.
-To zasłużyłem na żelki?
-Tam jest kuchnia...


***Monday. Morning***

                   Przeklęty budzik. Jestem pewna, że gdyby nie był nim mój telefon dawno byłoby po nim. Mniejsza o to. Wstałam powoli po czym przeszłam do łazienki. Zimny prysznic całkowicie mnie rozbudził a ulubione ubrania ogrzały zmarznięte ciało. Kolejną czynnością było zjedzenie śniadania składającego się z dwóch tostów z dżemem. Kiedy wszystkie poranne czynności zostały wykonane chwyciłam torbę i słuchawki a następnie skierowałam się w stronę znienawidzonego budynku. Od razu po przekroczeniu jego progu moim ciałem zawładnęło dziwne uczucie. Zignorowałam to  jednak i  ruszyłam pod klasę. Kolejne 45 minut męczarni jak i próby nauczenia nas czegokolwiek przez nauczyciela. Gdy zabrzmiał upragniony dzwonek szubko wyszłam z klasy siadając pod następną i rozkoszując się dźwiękami płynącymi z moich słuchawek. 

-Cześć- usłyszałam nad głową
-Hej
-Co tak sama siedzisz?
-Potrzebowałam spokoju.
-Mogę się przysiąść czy jednak wolisz spokój.
-Siadaj- przesunęłam się z uśmiechem

                  Mulat usiadł koło mnie zabierając mi jedną ze słuchawek.

-Co to za piosenka?
-I see fire.


***

                     Kolejne lekcje mijały mi szybko i spokojnie choć wcale nie ciekawiej niż pierwsza. Idąc korytarzem ponownie dziś wpadłam na Malika.

-Śledzisz mnie?- zaśmiałam się
-Nie, czemu?- zaniepokoił się
-Spokojnie żartowałam- zdziwiłam się
-Tak, jasne. To znaczy nie śledzę tak jakoś przypadkowo na ciebie wpadam... jak lekcja- zmienił temat.
-Lepiej nie pytaj- udawałam że to całkiem normalne
-Aż tak źle?
-Gorzej już chyba nie będzie...

                     Nawet nie wiedziałam jak wtedy się myliłam.
Następne wydarzenia miały miejsce tak szybko i niespodziewanie, że mój mózg chyba nie zdążył wszystkiego ogarnąć. Usłyszałam głośny trzask szafki i po chwili poczułam usta Mulata na swoich a gdy rozległ się kolejny huk nagle wszystko było jak wcześniej... no prawie. Zostałam mocno odepchnięta przez co prawie wylądowałam na ziemi. Spojrzałam na stojącego przede mną chłopaka. Wyglądał na wściekłego jednak to nic w porównaniu z emocjami jakie tkwiły w stojącym za mną Harry'm. Powoli się odwróciłam by zobaczyć jak z furią wymalowaną na twarzy zbliża się do mnie. Ciemność w jego oczach sprawiła, że owładnął mną strach. Duże dłonie zacisnęły się na moich nadgarstkach.

-Co to miało być!- krzyknął

                      Ze strachu całkowicie odebrało mi mowę. Mogłam tam tylko stać i modlić się by nie posuną się za daleko.

-Co to miało kurwa być- syknął tuż nad moją twarzą- Odpowiedz!
-Harry... jaa... to nie...
-Abo wiesz co daruj sobie. Nie zamierzam cię słuchać. Jesteś zwykłą...
-Nie mów tego- przerwałam mu
-Czemu? Zasługujesz na to bo tak się zachowujesz. To jest koniec rozumiesz. Nie chce cię widzieć!?
-Proszę cię...
-Koniec- powiedział uwalniając moje ręce po czym wyszedł ze szkoły

                      Zamazanym wzrokiem rozejrzałam się do zgromadzonych wokół mnie ludziach. Wiele patrzało na mnie ze zdziwieniem ale byli też tacy w których spojrzeniu widziałam podziw lub nienawiść. Rozmasowując obolałe nadgarstki uciekłam z tam tond. Gdy znalazłam się w pustym korytarzu plecami oparłam się o ścianę po której chwile później osunęłam się jak łzy po moich policzkach. Głowę schowałam między kolanami.

-Wszystko w porządku?
-Nic nie jest w porządku.

                        Blondyn podszedł i usiadł koło mnie zamykając mnie w szczelnym uścisku. Byłam mu wdzięczna, że jest przy mnie. To wspaniale mieć takiego przyjaciela. Jednak wiele rzeczy nie dawało mi w tedy spokoju.

-Dlaczego on to zrobił?- mówiłam łamiącym się głosem
-Harry?
-Zayn- spojrzałam na niebieskookiego który jednak szybko się odwrócił
-Ja... nie wiem- kłamał
-Niall- powiedziałam drżącym głosem

                         Tym razem na mnie spojrzał a w jego oczach widziałam troskę ale również poczucie winy.

-Agnes ty... to wszystko było planem Louisa. W tym wszystkim byłaś jego marionetką kimś kim chciał manipulować. Zmusił resztę do pomocy i Zayna do zrealizowania jego chorych wizji. Nie chciał tego jednak z nim nie wygrasz. On naprawdę jest inny.
-Co to zmieni. Zranił mnie i przez niego Harry mnie nienawidzi.
-Przestań on cię wcale nie nienawidzi. Jesteś dla niego bardzo ważna.
-Ale on nie chce mnie wysłuchać- zaniosłam się płaczem
-Agnes posłuchaj. Daj mu trochę czasu. Jest zdenerwowany. Będzie dobrze. Pomyśl tylko. Jesteś pierwszą osobą którą tak traktuje. Z tobą stworzył pierwszy poważny związek choć myślał, że nie jest do tego zdolny. Potrafisz go uspokoić jednym słowem lub gestem. Tak samo działają słowa przeciwne. Jeden gest w inną stronę wywołuje u niego strach przed straceniem ciebie co objawia się u niego takim zachowaniem. Harry nie miał w życiu łatwo i wszystko odbiło się na jego osobowości na tym kim się stał. Ale gdy jest z tobą... tworzysz całkiem innego chłopaka. Zmieniasz go... zmienia się dla ciebie. Wszystko się ułoży pomogę ci- przytulił mnie
-Dziękuję ci. Jesteś najlepszym przyjacielem.
-A ty najlepszą przyjaciółką...


~.~


Tak jak mówiłam to jest na razie ostatni mój wpis na tym blogu. Postaram się wrócić jak najszybciej :*